Mała rzecz a cieszy (?)
Idziesz do kiosku, sklepu i kupujesz, bo potrzebujesz do pisania - długopis. Jest i już. Bierzesz do ręki i piszesz a jak się wkład wyczerpie? Wymieniasz. Wymieniasz? Nie już nie wymieniasz - kiedyś byś wymienił, ale w dobie totalnego konsumpcjonizmu, nawet gdybyś chciał wymienić wkład to jest to czasem niezwykle trudne. A dlaczego? A dlatego, że nie kupisz wkładu (w każdym razie nie do każdego długopisu), albo długopis jest jednorazowy i nie można go otworzyć bez z niszczenia (patrz: tanie długopisy typu BIC-chyba prawie każdy używał) :)A dlaczego? Oczywiście, żeby kupić nowy! Nakręcamy popyt.
No i denerwujesz się człowieku, jeśli Ci ten długopis naprawdę potrzebny...i musisz kupić nowy.
A jak chcesz mieć długopis "na lata" to trzeba odpowiednio zapłacić - kilkadziesiąt złotych lekko licząc. Wkłady też można kupić odpowiednio droższe, ale radość i długość pisania nieporównywalnie większa.
Ogólnie to fajny wynalazek.
Skąd długopisy wzięły się na świecie?
Z Węgier. Niejaki László József Bíró podobno wynalazł to urządzenie i opatentował w 1938 roku. Dziś, 29 września przypada jego rocznica urodzin. Krótko rzecz ujmując w latach 40. ubiegłego wieku wraz z bratem zaczął produkcję długopisów w Argentynie, a w latach 50. niejaki Marcel Bich kupił od niego patent na ten wynalazek i zaczął je produkować w francuskim przedsiębiorstwie o dziwnie podobnie brzmiącej nazwie BIC.
BIC produkuje dziś gigantyczne ilości długopisów - w szczególności tych jednorazowych :) Z resztą na "jednorazówkach" się znają, wszak zapalniczki i golarki również sprzedają się nieźle. Myślę, że ta firma jest kolejnym przykładem na zagospodarowanie niszy. Produkują drobne rzeczy (nie mówię, że nieskomplikowane), w olbrzymich ilościach i niezwykle tanio - już od wielu lat, a sama firma chyba trzyma się nieźle.
(Nie)zawodny?
Długopis to fajny wynalazek, pozwala na przelewanie myśli na papier szybko, skutecznie i dość długo, ALE nie zawsze i nie wszędzie...
Potrzebuje wszak on GRAWITACJI, aby spływał tusz, więc w kosmosie podobno nie bardzo daje się tym pisać i używają...ołówków :)
Z resztą nie tylko w kosmosie. Na zajęciach terenowych zawsze proponowano nam (i słusznie) korzystanie z ołówka a nie długopisu przy wykonywaniu notatek, ponieważ tusz może zamoknąć w czasie deszczu i się pięknie rozpłynie a poza tym w terenie brud, pył czy piasek może uszkodzić końcówkę długopisu i ten po prostu przestanie pisać.
Niemniej dziękujemy Panu Panie Bíró za ten cenny wynalazek :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz