czwartek, 7 sierpnia 2014

Właściwie to co z tą NAUKĄ?

Czy interesujecie się nauką? Tą w znaczeniu bardziej akademickim: badaniami naukowymi, ich wynikami, wpływem na rzeczywistość, zastosowaniem w życiu codziennym, hipotezami które stawia, prawami które odkrywa itd.?
Nie? A dlaczego? "Przecież to nuda!""Wszyscy naukowcy są...(i tu pada kilka epitetów) - czym oni się właściwie zajmują?- darmozjady." Zetknęliście się z takimi opiniami? Ja tak, Wy pewnie także. A dlaczego nauka i naukowcy wielu ludziom kojarzy się z nudą, w każdym razie z niczym ciekawym i wartym poznania?
Jest co najmniej kilka powodów. Spośród wielu to m.in.: powtarzane stereotypy typu: "naukowcy to ludzie, którzy cały czas siedzą w laboratoriach i nic nie robią (tudzież zbijają bąki) - nie produkują niczego pożytecznego i ciekawego", "to co odkrywają naukowcy nie będzie miało w większości przypadków zastosowania w życiu codziennym", "nie lubię matmy - po co komu ta matematyka?czy muszę pamiętać wzór na pole trójkąta - przecież nigdy mi się nie przyda?", "nauka i naukowcy są nudni - widzieliście kiedyś ciekawe wykłady?Czy wykład może być ciekawy?".
I można by tak dalej sypać jak z rękawa podobne opowieści. Niektóre z nich zawierają przysłowiowe "ziarno prawdy" - przecież każdy, kto studiował (uczył się) spotkał się z wykładowcą (nawet z tytułem profesora), który mimo swej olbrzymiej wiedzy nie potrafił jej przekazać w sposób właściwy, interesujący, nietuzinkowy, być może nawet przez to zniechęcił do swojego przedmiotu, nawet osoby.
Ważnym zarzutem do świata naukowego jest też używanie niezrozumiałego (bo przecież specjalistycznego) języka - stąd trudności w zrozumieniu przez odbiorców niezwiązanych z daną dyscypliną naukową. Więc poniekąd naukowcy sami są sobie winni tego, że krąży o nich i o ich pracy tyle nieprawdziwych stereotypów. Nie podważam tu absolutnie konieczności stosowania fachowego słownictwa - wręcz przeciwnie. Przecież każda nauka, aby była nauką musi posiadać własny, "specyficzny" język. Niemniej na etapie edukacji (od szkoły podstawowej do średniej a nawet i wyższej), zbyt przesadne, częste, ba-czasem zupełnie niepotrzebne ubieranie treści naukowych w "mądre słówka" i generalnie utrudnianie zrozumienia treści przynosi więcej szkód niż korzyści sprawiając, że proces nauki (rozumiany jako przyswajanie wiedzy i umiejętności) staje się mniej efektywny, co doprowadza m.in. do zabijania wrodzonej ciekawości świata u ludzi i marnowania talentów (porównaj: wypowiedzi Sir Kena Robinsona). Dla przykładu (z doświadczenia życiowego, ale proszę pamiętać, że to tylko wyciągnięty z pamięci przykład), czy trzeba pisać fluwioglacjalny, jeśli można napisać wodnolodowcowy? Raczej wodnolodowcowy. Dlaczego? Ponieważ użyjemy języka polskiego a czytelnik, który nie jest fachowcem w dziedzinie i przeznaczony jest dla niego artykuł zrozumie o co chodzi. Oczywiście w specjalistycznym czasopiśmie moglibyśmy sobie pozwolić na "fluwioglacjalność" ze względu na to, iż zapewne grono odbiorców wie, co to wyrażenie oznacza. Być może niezastosowanie "fachowego" słowa spowodowałoby w niektórych kręgach nawet oburzenie. Niemniej warto sobie czasem zadać pytanie "po co i komu ma służyć nauka?" Do jakiego odbiorcy ma trafić treść naukowa?Czy zawsze warto/trzeba stosować fachowe słownictwo i przekazywać treści naukowe nie-naukowcom tak jak dla naukowców? To pytania, które powinno postawić sobie wielu ludzi nauki i, które tu zostawiam bez odpowiedzi. Za to chciałbym abyście poświęcili chwilkę na obejrzenie tego TED-owskiego i bardzo ciekawego wystąpienia, które można spuentować tak: jak CHCE się coś wyjaśnić, to trzeba samemu to rozumieć i znaleźć odpowiedni sposób, ażeby rzecz trudną język giętki przełożył na język polski. Ato prawdziwa sztuka. Sztuka edukacji.


Pod tym linkiem znajdziecie ten film z polskimi napisami do wyboru.