poniedziałek, 26 grudnia 2011

Transmisje zabytkowej radiostacji SAQ na VLF

Ponownie przegapiłem. No wzasadzie zaspałem :) Kolejną transmisję stacji SAQ nadającej z Grimeton
w Szwecji, która odbyła się 22-go grudnia o 9 rano polskiego czasu.
Tak myślałem do dnia dzisiejszego, ale po wizycie na oficjalnej stronie internetowej okazało się, że jednak nie przegapiłem transmisji, ponieważ została odwołana z powodów technicznych. Jeśli, ktoś się nie orientuje co to za radiostacja i dlaczego sprawa jest wyjątkowej wagi to po krótce postaram się wyjaśnić.
SAQ to znak zabytkowej już stacji radiowej wpisanej na listę światowego dziedzictwa UNESCO pracującej w zakresie VLF (bardzo niskich częstotliwości), dokładnie na 17,2 kHz (tak kiloherca, nie megaherca) – czyli na częstotliwości akustycznej, tyle tylko, że emituje ona fale elektromagnetyczne a nie akustyczne o tak niskiej częstotliwości. Gdyby chcieć zainstalować do niej antenę o pełnej długości fali to miałaby ona ponad 170 km! Więcej znajdziecie pod tym linkiem. Bliźniacza, transatlantycka stacja przed wojną pracowała również w Forcie Babice (dziś Fort Radiowo) w Babicach pod Warszawą. Można dziś znaleźć tam szczątki tej olbrzymiej wojskowej inwestycji w postaci podpór masztów antenowych. Wrto odwiedzić również stronę internetową http://www.nadajnik-babice.pl jeśli ktoś chciałby dowiedzieć się więcej na jej temat.
Jak odebrać SAQ? Albo za pomocą oddzielnego odbiornika VLF, lub konwertera, albo...za pomocą karty dźwiękowej komputera :) Wystarczy podłączyć do wejścia mikrofonowego dłuuugi kawał drutu (najlepiej doporowadzić go jeszcze do rezonansu na 17,2 kHz) i uruchomić darmowy program saqrx dostępny pod tym linkiem. Oczywiście należy zapoznać się z jego instrukcją obsługi i przestrzegać przepisów BHP zanim podłączy się jakąkolwiek antenę do gniazda mikrofonowego komputera! Mam nadzieję, że następnym razem uda mi się odebrać sygnały z SAQ (nadaje morsem). Zapewne będzie to również gratka dla innych radioamatorów, gdyż transmisje odbywają się wyjątkowo rzadko. Na You Tube znajdziecie mnóstwo przykładów odbioru tej stacji i innych sygnałów VLF na różne sposoby.

sobota, 3 grudnia 2011

4 pory roku w Rzezrwacie Jata

Mój szacowny Kolego Robert Wysokiński, nakręcił wspaniały film o rezerwacie Jata - tym razem przedstawia go podczas 4 pór roku, przy muzyce Vivaldiego - tylko 18 minut, ale warto zobaczyć. Dostępny jest pod tym linkiem . Polecam!

czwartek, 3 listopada 2011

FT 450 AT - czułość odbiornika

FT 450 ma rewelacyjny odbiornik (jak na tej klasy sprzęt) z dobrym ukladem DSP (cyfrowej obróbki sygnałów). Naprawdę można przyjemnie posłuchać nawet słabych sygnałów stacji w dużym QRM i QRN-ie. Oczywiście to na falach krótkich, tudzież 160 m oraz 6 m i w zakresach nadawania na pasmach amatorskich. Poza pasmami a w szczególności na falach długich i częściowo średnich włącza mu się automatycznie 20 dB tłumik, aby zmniejszyć ryzyko przedostawania się zbyt silnych sygnałów z tak niskich częstotliwości. Myślę, jednak, że gdyby producent zastosował w tym urządzeniu możliwość choćby jego programowego wyłaczenia (tłumika), to chyba każdy krótkofalowiec chciałby mieć odbiornik pracujący już od 33 kHz (!) i częściej zaglądałby na niskie częstotliwości. Brak tej funkcji pogarsza możliwość wykorzystania tego radia jako dobrego odbiornika na VLF i LF. Może powiem też inaczej - bez dobrej, długiej (tudzież pętlowej ze wzmacniaczem) anteny ciężko będzie odebrać sygnały na falach długich z dobrym efektem.

sobota, 22 października 2011

Jak zrobić uziom?

Każdy radioamator wie, jak ważne jest dobre uziemienie. Z jednej strony stanowi źródło odprowadzenia prądu piorunowego i ładunków elektrostatycznych, z drugiej – potrzebne jest często po to, by pozbyć się zbędnych zakłóceń przy odbiorze sygnałów, jak i przy ich nadawaniu.
W praktyce często spotykamy się z różnymi trudnościami w wykonaniu dobrego uziemienia: brakiem uziomu w miejscu gdzie mieszkamy, braku całej instalacji odgromowej budynku, trudnościami z doprowadzeniem przewodów uziemiających urządzenia do możliwych do wykorzystania jako uziomy części infrastruktury budynku (rury wodociągowe zimnej wody itp.). Często zastanawiamy się jak i z jakich materiałów wykonać sam uziom. W brew pozorom nie jest to takie proste. Opiszę tu tylko krótko, w jaki sposób wykonałem uziom w swoim QTH, przy okazji prac porządkowych w ogródku. Należy tu dodać, że sposób wykonania uziomu uzależniony jest od wielu czynników, np. od samej lokalizacji budynku, przewodności gruntu, możliwości kopania wokół budynku, bądź braku takiej możliwości (np. dla wykonania uziomu otokowego, który jest szczególnie polecany). Budynek w którym mieszkam nie miał nigdy wykonanej instalacji odgromowej ani uziemienia. Wniosek stąd prosty - nie można podać jednej "recepty" na wykonanie uziomu, która byłaby uniwersalna. 
Wiele cennych i zastosowanych w praktyce porad przeczytałem w publikacjach fachowca, Pana Andrzeja Sowy, do których odsyłam zainteresowanych.
Przy projektowaniu i wykonaniu uziomu, czy zabezpieczeń odgromowych należy zawsze pamiętać o podstawowych zasadach bezpieczeństwa i bezwzględnie ich przestrzegać. Zanim będzie można eksploatować uziom, czy instalacji odgromowej podłączonej do niego, należy dokonać pomiarów jego oporności (powinna wynosić mniej niż 10 omów) , którą należy zlecić osobie z odpowiednimi kwalifikacjami, bądź firmie instalatorskiej! Nie rób tego sam, gdyż może to być niebezpieczne dla Ciebie lub innych! Poniższy opis jes tylko opisem tego, jak w swoim, konkretnym przypadku rozwiązałem problem uziomu oraz doświadczeń związanych z jego budowaniem a nie uniwersalnym rozwiązaniem uziomu (stąd nie biorę odpowiedzialnosci za jakiekolwiek następstwa eksperymentów i prac wykonanych na jego podstawie) - najlepiej skonsultować się w tej sprawie z fachowcem.
Długo zastanawiałem się z czego zrobić uziom: rura Cu, czy stalowa? Dylemat: miedź jest lepszym przewodnikiem, ale jest droższa, stal tańsza, ale jest gorszym przewodnikiem, więc więcej trzeba by jej umieścić w ziemi, żeby zapewnić możliwie najmniejszy opór.
Po długich rozważaniach padło na...tzw. galmary: pręty stalowe, miedziowane :) o długości 1,5 m z możliwością łączenia na praktycznie dowolną długość przez odpowiednie złączki. Mają jeszcze jedną zaletę – można je wbijać łącząc ze sobą co w przypadku pojedynczej rury, nie łączonej w żaden sposób a długiej na np. 4,5 m byłoby trudne technicznie do wykonania. Łatwo też przedłuzyć taki uziom, jeśli okaze się zbyt krótki i będzie miał zbyt duży opór.
Przystąpiłem do pracy. Wykopałem dół na głębokość ok.1,5 m, ponieważ górna część uziomu powinna znajdować się minimum 0,5 m pod poziomem gruntu. Założyłem grot na pierwszy pręt i końcówkę do wbijania na jego koniec. Uruchomiłem młotowiertarkę i... poszedł w ziemię. Nie bez trudności, ale się udało. Następnie dołączyłem przy pomocy złączek kolejne pręty i zagłębiałem je tak, ze dolna część uziomu znajduje się na głębokości około 6 m. W przypadku uziomów pionowych powinno być to min. 3 m. Na koniec uziomu dołączyłem, przy pomocy odpowiedniej złączki z przekładką bednarkę stalową ocynkowaną 30x3 mm. Bednarka jest zakopana na długości około 2 m i wychodzi tuż przy ścianie budynku. Daje to łącznie ok. 8 m metalu zakopanego w ziemi. Złącze bednarki i uziomu pionowego z prętów jest zabezpieczone lepikiem.
To ważne, by zmniejszyć ryzyko szybkiej korozji elektrochemicznej. Pozostało jeszcze przymocować bednarkę do ściany przy pomocy uchwytów i zakończyć je puszką, gdzie będzie można dołączyć uziemiane urządzenia, bądź zwód stalowy od masztu na dachu budynku. Na koniec dodam jeszcze, że uziom jest zlokalizowany w ogródku z tyłu budynku, ok 1,5 od jego ściany, w miejscu, gdzie stosunkowo rzadko przebywają ludzie. To dość istotne ze względów bezpieczeństwa. Sama odległość od budynku też jest ważna – min. 1 m - przypuszczam, że ze względu na nieco większą wilgotność gruntu w większej odległości od niego a więc i lepsze przewodnictwo elektryczne gruntu (łatwiejsza migracja wody opadowej).

Zakopywanie bednarki i uziomu pionowego (Fot. Żona)

Pozostały jeszcze do wykonania pomiary oporności uziemienia. Pierwsze próby działania uziomu przy nasłuchu stacji radiofonicznych i radioamatorskich dały bardzo dobre rezultaty – zmniejszyło się znacząco natężenie zakłóceń.

wtorek, 23 sierpnia 2011

"Błyskawica" w Muzeum Powstania Warszawskiego

W długi, sierpniowy weekend mieliśmy z Żoną możliwość odwiedzić naszych Przyjaciół w Warszawie. Przy okazji odwiedziliśmy kilka ciekawych miejsc - między innymi Muzeum Powstania Warszawskiego.
W Muzeum oprócz wielu "typowo wojennych" eksponatów związanych z Powstaniem znajduje się replika radiostacji "Błyskawica" działającej w czasie powstania na falach krótkich i przekazującej informacje
z walczącej stolicy. Konstruktorem oryginalnej radiostacji i współodtwórcą repliki jest Kolega Antoni Zębik - krótkofalowiec o znaku SP7LA. Radiostację budowano dość długo i przy deficycie materiałów a poza tym
w zagrożeniu życia. Za posiadanie radia w czasie wojny, tudzież nawet części do złożenia takiego sprzętu mogła grozić kara śmierci. Tym bardziej należy podziękować konstruktorom za poświęcenie, odwagę i uruchomienie wolnego głosu Powstańczej Warszawy.
Ponizej zdjęcia (wykonał M. Sulej) repliki radiostacji i anteny dookólnej (GP7DX?) na budynku Muzeum. W rekonstrukcji urządzenia użyto w miarę możliwości oryginalnych części. Niestety, czasem trzeba było je zastępować nowymi. Radiostacja oczywiście pracuje jeśli się ją uruchomi :)

wtorek, 28 czerwca 2011

QRG z propagandą :)

Na częstotliwości 10,125 MHz powinny nadawać stacje radioamatorskie. Wiadomość na portalu PZK niektórych nie zachwyci, ale niektórych zaciekawi.

Znani krótkofalowcy

Wspominałem w pierwszym poście, że wśród krótkofalowców znajduje się mnóstwo ludzi o zróżnicowanych zawodach i różnych w ogólności. Pod tym linkiem znajdziecie krótką listę ciekwaych nazwisk. Oczywiście ich cechą wspólną jest zamiłowanie do radia :)

czwartek, 23 czerwca 2011

Geologia na szlaku (roadside geology)

Dziś z żoną wybraliśmy się na przejażdżkę rowerową po mieście i jego opłotkach. Głównym celem wycieczki było odwiedzenie dawno nie widzianego (lub wcale) Lasu Góry. Znajduje się on w granicach miasta, w jego północnej części. Jest to las iglasty, tudzież mieszany i gospodarczy jednocześnie. Jego nazwa pochodzi od ukształtowania terenu. Znajdują się tam "góry", które są z geomorfologicznego punktu widzenia wydmami i zwydmieniami do kilku metrów wysokości względnej zbudowane z drobnego piasku. Na Równinie Łukowskiej, na której położiony jest Łuków różnice wysokości na długości kilku kilometrów są często mniejsze, stąd takie niewielkie wzniesienia (bardzo często będące właśnie wydmami) od razu nazywane są przez lokalną ludność "górami". Inne "góry" będace wydmami a majace własne nazwy to np. Babia Góra na zachód od Zalesia, przy dordze szutrowej z Dąbia do Klimek i Gręzówki, lub Łysa Góra - piekna, śródlądowa wydma paraboliczna ("książkowa") ok. 300 m na zachód od drogi Klimki-Gręzówka. Tutejsze wydmy są eksploatowane głównie przez autochtonów i wykorzystywane w budownictwie (dobrej jakości, dorbny pisaek), lub - co ciekawe - jako miejsce pochówku. W Lesie Góry niedaleko wjazdu do lasu od ulicy B. Kondraxkiego, znajduje sie zbiorowa mogiła mieszkańców Łukowa zmarłych w wyniku epidemii cholery jaka miała miejsce w wieku XIX. Do dziś przychodzą tam czasem mieszkańcy i zostawiają znicze przy Krzyżu na mogile. Jest ona dość dobrze widoczna (ok. 1 m wysokości względnej) mimo porastajcego ją coraz gęściej lasu. Miejsce to było niegdyś oddalone od miasta, poza tym być może trakotwane jako nieużytek ze wzgledu na piaszczyste podłoże i dość dużą odległość od powierzchni topograficznej do wody. Warto zwórócić uwagę na drogę w lesie, którą jedziemy. Ujawnia się na niej bardzo drobny, dobrze przesortowany prze wiatr piasek, który trudno pomylić z innym niż wydmowy.
A skąd wzięły się tu wydmy? Nie nie...wcale nie z okresu "gorącego i suchego. Najprawdopodobniej z okresu przłomu epoki lodowcowej i holocenu, gdy piaszczyste podłoże było skąpo pokryte roślinnością, która nie miała dobrych warunków do rozwoju ze względu na suchy i mroźny jeszcze klimat peryglacjalny (taki jak na przedpolu lodowca). Czoło lądolodu skandynawskiego ostatniego zlodowacenia nie dotarło na tereny Równiny Łukowskiej (stacjonowało na obszarze Pojezierza Mazurskiego), stąd na przedpolu tegoż lądolodu takie właśnie warunki mogły sprzyjać powstawaniu wydm. Być może wydmy mogły powstać w wyniku wylesiania, ale aby tezie tej zaprzeczyć lub ją potwiedzić, potrzeba badań.
Warto zwrócić uwagę na fakt, że na Równienie Łukowkiej wydmy mogły się rozwijać (i mogą nadal) ze względu na obecność w podłożu bardzo dużej ilości materiału piaszczystego (z wytapiającego się lądolodu warciańskiego) i równinny charakter ukształtowania terenu, co sprzyjało większym prędkościom wiania wiatru, jednak nie wszędzie wydmy śródlądowe rozwinęły się.
Jadąc do Lasu Góry napotkacie również bardzo wiele lejów po bombach - to pamiątka z lat II wojny światowej.
Podsumowując - jadąc w teren warto patrzeć pod nogi/koła :)

piątek, 22 kwietnia 2011

Święta (?)

Witam ponownie wszystkich czytających. Dawno nie pisałem - dziś nadrobię nieco zaległości.
Wróciliśmy po 22 z Żoną z drobnych przedświątecznych zakupów. To, że późno wróciliśmy, nie oznacza, że myszkowaliśmy między półkami sklepowymi przez cały dzień - nie, nie...Rzecz w tym, że pojechaliśmy późno (przed 22) na zakupy, aby uniknąć kolejek i ogólnego zamieszania w łukowskich marketach. No i jakież było nasze zdziwienie, gdy tuż przed ich zamknięciem robiła w nich zakupy całkiem pokaźna ilość osób...Wiadomo, jak są święta, trzeba się do nich przygotować również pod względem materialnym. Tak było jest i będzie. Tylko, czy również my, Polacy, tudzież Łukowiacy nie przesadzamy za bardzo z tą materialną stroną świat? Wydaje mi się, że w niejednym większym mieście Polski nie ma takiego zamieszania przed świętami jak tu, na prowincji.
Nie omieszkam wspomnieć również jak rzuca się tu (w hipermarketach) w oczy lansowanie się niektórych, głównie młodych ludzi - gdy zobaczyłem dziś kilkoro takich, miałem wrażenie, że jestem widzem jednego z programów komercyjnej telewizji, który szuka gwiazd i zjawiają się tam różni, chcący się pokazać ludzie (niektórzy-trzeba przyznać-mają jednak talent) o ekstrawaganckim, tudzież niechlujnym wyglądzie. Kiedyś, (nie tak znowu dawno - rok, dwa lata temu) tak nie było.
Tak się zastanawiamy, po co to wszystko, tzn. święta. O co kaman?
Czyżby o to, by najeść się do syta i przeleżeć je przed telewizorem, tudzież przesiedzieć u rodziny? A może, by zrobić wielkie zakupy, wydać pieniądze a potem wyrzucić połowę jedzenia do śmietnika?
No nie - chyba nie o to kaman.
Czasem wydaje mi się, że ludzie coraz częściej (powiem wprost: znaczna część Łukowiaków) zmierza w kierunku tego typu, totalnie konsumpcyjnego myślenia, które przychodzi z innych, większych miast Polski, głównie z kierunku zachodniego, które wdziera się do ich umysłów przez szklany, czy ciekłokrystaliczny ekran...No cóż, coś jest na rzeczy, kiedy w mediach  lansowany jest  wizerunek takiego właśnie Polaka: spokojnego, misiowatego, aczkolwiek nigdy nie zaspokojonego konsumpcjonisty (patrz: reklama jednej z sieci supermarketów na literę "T"). Hmm...nie miałem zamiaru narzekać :) Poprostu przelałem swoje bezwiednie snujące się myśli na serwer bloggera.
Życzę Wszystkim ludziom dobrej woli dobrych, dobrze przeżytych, świętych, słonecznych i radosnych Świąt, i tego by Bóg był przez cały czas z Wami, i by się Wami opiekował i błogosławił.
A czego można życzyć krótkofalowcom, którzy niedawno obchodzili swoje święto?Hmm...DX-ów z Wyspą Wielaknocną i uproszczenia przepisów prawa, które coraz bardziej będzie nas ograniczać.
Vy 73!

sobota, 5 marca 2011

Nasłuchy stacji długofalowych

Dziś klika słów o długofalowych stacjach radiowych (broadcastingowych). Dlaczego długofalowe? Ponieważ nadają na falach długich, tzn. na dość niskim zakresie częstotliwości: między 30 a 300 kHz, czyli długości rzędu 10 a 1 km (!) modulacją amplitudy (AM). Dla porównania fale ultrakrótkie (UKF - te, których zazwyczaj używa się do słuchania lokalnych stacji w modulacji częstotliwości - FM) mają częstotliwości oscylujace wokół 100 MHz (tysiąc razy więcej niż fale długie) i długości rzędu 3 m. W związku z tym mają one inne właściwości. Nie wnikając w szczegóły fale długie (podobnie jak krótkie i średnie) odbijają się od jonosfery i mogą dzięki temu przebywać bardzo duże odległości, co pozwala nam na słuchanie równie odległych stacji radiowych, bądź nawiązanie obustronnej łączności radiowej na długich dystansach (DX-owych). Innymi słowy mówiąc, zabierając odbiornik z zakresem fal długich jadąc za granicę możemy słuchać np. Programu I Polskiego Radia.
Przy okazji testów odbiornika Sony ICF 7400 GR udało mi się wykonać kilka nasłuchów stacji nadających na falach długich. Spis stacji znajduje się w tabeli poniżej (kliknij, aby powiększyć).












W tabeli użyłem kodu SINPO do określenia jakości odbieranego sygnału: S=signal strength=siła sygnału, I=interference=zakłócenia od innych stacji, N=natural noise=zakłócenia naturalne np. trzaski burzowe, P=propagation=jakość propagacji, O-overall merit=ocena ogólna. QRG to z radioamatorskiego slangu częstotliwość a QRM - zakłócenia od innych stacji.
Odbioru stacji długofalowych można dokonać w zasadzie na każdym odbiorniku z tym zakresem częstotliwości (tzw. AM w dzisiejszych odbiornikach z zakresem częśtotliwości od około 144 kHz do ok. 300 kHz). Trzeba zaznaczyć, że nie wszystkie odbiorniki z oznaczeniem "AM" na skali częstotliwości w rzeczywistości mogą odbierać fale długie, lecz - bardzo często - tylko średnie. Oznaczenie to odnosi się do modulacji amplitudy używanej w radiofonii dla zakresu fal długich, średnich i krótkich.
Zupełnie inną historią są obiekty z których programy na falach dugich są nadawane - chociażby ze względu na długość fal długich mają one pokaźnie rozmiary (np. były maszt radiowy w Konstantynowie ). Mam nadzieję napisać jeszcze parę słów o falach długich i wszystkim co znimi związane. Na chwilę obecną zostawiam wam link do serwisu poświęconego falom krótkim, średnim i długim w Polsce do którego warto zajrzeć, by zgłębić wiedzę na ten temat a jeśli komuś potrzebny jest wykaz stacji polskich nadających na falach długich, średnich i krótkich to znajdzie go tutaj. Na koniec wspomnę tylko, że stacje nadające na falach długich zostaną niedługo zcyfryzowane - napewno poprawi się jakość odbieranego sygnału, ale z drugiej strony zanikną te romantyczne ;) trzaski, szumy, czy zaniki sygnału przypominające "pływanie". Zaletą cyfryzacji fal długich będzie również osiągnięcie pokrycia sygnałem bardzo dobrej jakości (porównywalnego z dzisiejszymi transmisjami na UKF-ie) całego terytorium Polski (w nocy daleko poza terytorium) przy pomocy tylko jednego nadajnika. 

sobota, 26 lutego 2011

Odszedł

Odszedł arcybiskup Józef Życiński - 10 lutego tego roku. Cieszę się, że dane mi było bodajże chociaż raz uczestniczyć w spotkaniu z nim w czasie studiów. O ile dobrze pamiętam było to jakieś spotkanie dotyczące poezji...mniejsza o to. Chyba częściej jednak widywałem go lub słyszałem w mediach. Zawsze lubiłem go słuchać. Jego spokojny, zrównoważony, stonowany głos potrafił przywracać pokój wśród rozmówców... Jakoś taki właśnie pokój się czuło, gdy mówił. Oczywiście można było się z nim nie zgadzać, ale zawsze można było dyskutować w atmosferze pokoju i pojednania - tak zawsze odbierałem jego sposób mówienia i wypowiadane treści. Myślę, że można go nazwać człowiekiem pokoju i pojednania, kimś takim, kto stara się łączyć a nie dzielić, i któremu zależy na porozumieniu - dialogu między ludźmi. On zawsze potrafił go prowadzić. Poza tym uważam go za niezwykle mądrego człowieka - mądrego tą mądrością nie tylko naukową, ale i życiową i mądrością Wiary. Myślę, że straciliśmy dobrego światłego człowieka, arcybiskupa, uczonego - filozofa i bioetyka. Straciliśmy go nie tylko jako Kościół, ale również jako naród. Żal mi bardzo, że więcej jego myśli nie usłyszę, poza tymi zapisanymi na papierze, lub taśmie...szkoda że odszedł. Naprawdę szkoda.

Wikipedia o Józefie Życińskim 

piątek, 25 lutego 2011

Ludzie na walizkach

"Ludzie na walizkach" - jest taki program w RELIGIA TV, jest też tytuł książki, obydwa jednego autorstwa - Szymona Hołowni. Przeczytałem książkę (pochłonąłem), czasem zdarza mi się obejrzeć program i kilka myśli mi się przez głowę przewija ciągle, prawie za kazdym razem, gdy go oglądam lub przypomnę sobie książkę. Po pierwsze, większość z nas t.j. zabieganych, zwykłych ludzi, zajętych dniem dzisiejszym, teraźniejszością w najpełniejszym wydaniu, nie zwraca uwagi na rzeczy najważniejsze: Boga, zdrowie, sens życia i pracy, "małe radości", czy jak kto woli przyjemności, miłość itd. Nie doceniamy wielu cennych rzeczy. Nie zwracamy uwagi najczęściej do czasu, kiedy Stwórca nie wetknie Bożego palca w nasze życie i nie zaingeruje w nie w jakiś sposób.
Po drugie, ludzie, którzy występują w tym programie, często mocno doświadczeni przez życie, Pana Boga, nie narzekają na to co ich spotkało i nie rozczulają się nad sobą. Nie znaczy to, że się wcale nie załamują, że nie przeżywają, lub przeżyli buntu - wręcz przeciwnie, to przecież ludzie. Ale często chyba wkładają wręcz nadludzki wysiłek, żeby sobie ze swoimi problemami poradzić. Z reguły są bardzo pogodni, pogodzeni ze sobą i z resztą świata, widzący sens, głęboki sens w tym, czym zostali doświadczeni i dość optymistyczni, pełni wiary, nie poddający się, wręcz - chciałoby się powiedzieć: optymiści.
Po trzecie jestem dla nich, dla tego jacy są i jak potrafią żyć pełen podziwu i szacunku.
Po czwarte, po przeczytaniu książki współczuję i nabieram jeszcze większego szacunku dla lekarzy z powołania, którzy stoją na codzień nie tylko przed problemami natury medycznej (jak ratować życie i zdrowie człowieka i jak to zrobić, by NFZ za to zapłacił), ale - coraz częściej - natury etycznej, czy bioetycznej. Chyba pierwszy raz czytałem o dylematach lekarzy będących na ich porządku dziennym, np. o tym jak czasem trudno jest stwierdzić śmierć człowieka. Oczywiście są określone procedury w trakcie orzekania o zgonie, ale okazuje się, że są wyjątkowe sytuacje, kiedy stwierdzić śmierć bywa niezwykle trudno - i tu pojawia się np. pytanie o to czy odłączać już aparaturę podtrzymujacą życie, czy nie. Dawniej - dajmy na to 100, czy 300 lat temu pewnie nie było tylu dylematów, ale wraz z rozwojem techniki i pogłębianiem wiedzy medycznej życie ludzkie może być nie tylko coraz dłużej podtrzymywane/wydłużane, ale również  ratowane od coraz wcześniejszych jego etapów (noworodki). I dobrze. Jednak wraz z przesuwaniem granic ratowania/wydłużania życia rodzą się medyczne dylematy. O tym między innymi pisze Hołownia w sowjej książce, do której wybrał kilka krótkich rozmów ze swoimi gośćmi. Lektura daje sporo do myślenia, przypomina, że na pozór proste rzeczy wcale takie nie są, ale również, że są ludzie, którzy nie poddają się życiu, którzy żyją wiarą, nadzieją, miłością, którzy potrafią widzieć i docenić w życiu rzeczy najważniejsze (o których my zapominamy), którzy są wzorem człowieka przez duże "c".
Cóż, tak na koniec chciałbym tylko polecić książkę (w zasadzie wszystkie jego książki) i program i...bloga Szymona Hołowni. Miło jest zanurzyć swój intelekt w jego tekstach.

wtorek, 22 lutego 2011

Rezerwat Jata

Rezerwat Jata - położony kilka km na zachód od Łukowa to najstarszy rezerwat przyrody w Polsce. Utworzony w 1933 roku chroni najdalej na północ wysunięte, naturalne stanowisko jodły posoplitej (Abies alba). Kto może, niech koniecznie wybierze się w to miejsce i zwiedzi je choć we fragmencie (jest ścieżka przyrodniczo-historyczna) - to niezapomniany widok: półnaturalny las, miejscami wyżynny bór jodłowy (na Niżu Polskim!) z pięknymi starodrzewami...a kto nie może teraz się tu wybrać, niech chociaż obejrzy fragment krótkiego filmu nakręconego przez leśniczego Grzegorza Ussa i Roberta Wysokińskiego. Jata warta jest obejrzenia o każdej porze roku - o każdej jest na co popatrzeć i za każdym razem wygląda inaczej. Wracając tu, nie można się znudzić jej widokiem, zapachem lasu, dźwiękami...
Zapraszam do obejrzenia filmu, który znajdziecie pod linkiem zamieszczonym poniżej:)

film o rezerwacie Jata

Oficjalna strona najstarszego rezerwatu przyrody w Polsce www.rezerwatjata.pl wraz ze sporą ilością zdjęć.

środa, 16 lutego 2011

Sprzęt - Yaesu FT 450

Dziś kilka słów o sprzęcie, który posiadam w swoim shack'u. Nie jest go zbyt dużo (nigdy za wiele :) ), ale w zasadzie jest wystarczający dla moich skromnych potrzeb. Jakoś tak się złożyło, że w jego skład wchodzi głównie sprzęt firmy Yaesu. Apropos zakupów. Każdy większy zakup byl przeze mnie przemyślany. Powinien być przemyślany przez każdego radioamatora, ponieważ sprzęt ten nie jest zwykłym RTV, lecz z freguły dość specjalistycznym, o wyśrubowanych, innych niż standardowe parametrach, no i oczywiście częstotliwościach pracy a więc nie produkowanych tak masowo, jak popularne urządzenia, które posiadamy w swoich domach. Często na forach pada pytanie od młodych adeptów sztuki radioamatorskiej: jaki sprzęt kupić? Podstawowymi radami, które mógłbym dać to pytania: czego potrzebujesz? czego będziesz wymagać od swoich urządzeń? Jak wielkie fundusze możesz na nie przeznaczyć? A może warto, żebyś zrobił sam swój pierwszy sprzęt? Zanim kupiłem swój sprzęt te właśnie pytania sobie zadałem, przemyślałem sprawę, rozważyłem za i przeciw, popytałem, poczytałem fora, pisma specjalistyczne (np. warto zajrzeć do "Świata radio") a nawet przejrzałem YouTube, aby popatrzeć na pracę urządzeń, które mnie interesowały.
Pierwszy, o którym chciałbym wspomnieć dzisiaj to transceiver Yaesu FT-450.Tutaj znajdziesz link do strony producenta z opisem funkcji i zdjęciem a także dokumentacją i oprogramowaniem do pobrania. Tak - oprogramowaniem, ponieważ współczesny sprzęt radioamatorski wymaga już oprogramowania do funkcjonowania.
Myślę, że to dobry sprzęt za rozsądną cenę. Dosyć nowoczesna konstrukcja z filtrami DSP (Digital Sound Processor) sprawia, że słuchanie fal krótkich na jego odbiorniku to poprostu poezja. Oczywiście istotna jest też antena (jak zawsze, niezaleznie od klasy sprzętu). Egzemplarz, który posiadam o ma wmontowaną, opcjonalną, automatyczną skrzynkę antenową (warto to zrobić). Duży, czytelny wyświetlacz bardzo ułatwia pracę zarówno w dzień jak i w nocy. Spory, lecz cichy wentylator z tyłu obudowy dobrze odprowadza ciepło - przy pracy mocą 100 W trochę się go wydzieli. Szkoda, że nie można go wyłączyć w trakcie słuchania. Mankamentem trx-a jest moim zdaniem wbudowany głośnik. Myślę, że niezbyt dobrze brzmi i na pewno lepiej podłączyć zewnętrzny (jest specjalne gniazdo). Transceiver pracuje w zakresie fal krótkich przeznaczonych dla radioamatorów i ultrakrótkich - w paśmie 6 m (50 MHz), wszystkimi emisjami. Pokrętło strojenia wydaje się na początku zbyt małe, ale po pewnym czasie można się przyzwyczaić. Inne pokrętła są rozmieszczone dość wygodnie. Może on pracować jako sprzęt przewoźny i stacjonarny. Do zasilania potrzebuje jednak wydajnego źródła prądu (ok 25-30 A przy pełnym wysterowaniu nadajnika). O pozostałych urządzeniach napiszę w innych postach.

niedziela, 6 lutego 2011

Początek

Witam wszystkich odwiedzających. Jeśli trafiłeś(aś) na tą stronę, to prawdopodobnie szukałeś jakichś informacji na temat krótkofalarstwa i mam nadzieję, że znajdziesz ich kilka. Nie będę tu ograniczał się jedynie do samego krótkofalarstwa, ale mam zamiar pisać o szeroko pojętym radiu i wszystkim co jest z nim związane. Znajdziesz tu również informacje dotyczące innych moich zainteresowań: od geografii, paleogeografii, krajoznawstwa, po fotografię. Tak to już jakoś jest, że wśród radioamatorów (z ang. zwanych "ham radio amateur") znajduje się cała rzesza ludzi o bardzo różnorodnych zainteresowaniach, ale również poglądach, wyznaniach, zawodach...wszakże wystarczy wspomnieć, ze wśród nas, krótkofalowców znajdziesz rolników, lekarzy, królów (tak, tak), nauczycieli (jak ja), górników, astronautów itd...Między innymi dzięki temu chyba radioamatorstwo nadal się rozwija i przyczynia do rozwoju innych dziedzin wiedzy, czy gospodarki, bo przecież np. telefonia komórkowa to tak naprawdę pomysł zaczerpnięty od radioamatorów :) Koniecznie też muszę wspomnieć, że dzięki radioamatorom wielu ludziom udało się uratować życie, ponieważ mamy przywilej a nawet obowiązek świadczyć pomoc w organizacji łączności w trakcie klęsk żywiołowych (np. w trakcie powodzi w 1997 roku bardzo często tylko dzięki krótkofalowcom mieszkającym na zalanych terenach istniała jakakolwiek łączność). Nie chciałbym tu przechwalać krótkofalarstwa jako takiego, czy krótkofalowców, bo to tylko ludzie, ale takie są fakty. Faktem jest również to, że to hobby jest wspaniałą okazją do poznawania ludzi z bardzo odległych zakątków świata, czy kraju. W odróżnieniu od poznawania ludzi przez Internet - nie jest się anonimowym, gdyż każdy krótkofalowiec ma swój znak, "tablicę rejestracyjną", pod którym kryje się jego (jej) imię, nazwisko, adres. Poza tym, w odróżnieniu od nawiązywania łączności (tak to roboczo nazwijmy) przez Internet, nawiązując łączność przez radio, nie używa się żadnych kabli, lecz fal elektromagnetycznych o określonych częstotliwościach, które potrafią odbijać się od jonosfery, czy Księżyca i przebyć długą drogę do korespondenta znajdującego się nawet na antypodach. Muszę powiedzieć, że jest w tym fakcie pewna nuta romantyczności - przynajmniej dla mnie.
Trzeba wreszcie powiedzieć, że krótkofalarstwo cały czas się rozwija. Wiem, ze niektórym kojarzy się ono tylko z kluczem telegraficznym i "titaniem" alfabetem Morse'a niezrozumiałym dla większości ludzi. Myślę, że dziś umiejętność odbioru i nadawania w tym alfabecie to prawdziwa sztuka, którą nie wszyscy młodsi radioamatorzy posiedli (w świetle dzisiejszych przepisów radioamator nie musi umieć nadawać i odbierać alfabetu Morse'a na słuch). Jednym z powodów jest fakt, ze krótkofalarstwo ulega coraz większej cyfryzacji, czyli zastępowaniu emisji analogowych cyfrowymi, do odbioru (i nadawania oczywiście) których potrzebny jest odpowiedni software i hardware.
Postaram się na łamach bloga podzielić wiedzą radioamatorską, którą udało mi się po siąść do tej pory a która może być przydatna w szczególności młodym adeptom tego pięknego hobby. Wydaje mi się to dość potrzebne. Sam pamiętam jakie były początki mojej przygody z krótkofalarstwem - powiedzmy, ze dość ciężkie ze względu na brak sprzętu, małą wiedzę i stosunkowo niewielką znajomość oraz dostęp do Kolegów krótkofalowców, którzy służą zawsze radą i pomocą za co dziękuję im w tym miejscu.
To pierwszy post na tym blogu, więc wybaczcie te nie do końca uporządkowane wynurzenia :)