Pokazywanie postów oznaczonych etykietą moim zdaniem. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą moim zdaniem. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 31 grudnia 2017

Prawo zachowania masy w praktyce

To nie jest post dotyczący prawa zachowania masy - w każdym razie nie na wprost :) Istotniejsze jest to co z niego wynika dla przeciętnego mieszkańca np. Polski. Ale do rzeczy.

NAUKOWO

Prawo zachowania masy brzmi mniej więcej tak:
"Łączna masa wszystkich substancji przed reakcją (tzw. substratów) jest równa łącznej masie wszystkich substancji powstałych w reakcji (tzw. produktów)".

Jakby ktoś chciał krótki film na TEDzie na ten temat:
https://www.youtube.com/watch?v=3Xht_kEOKTE

W PRAKTYCE

Znaczy się po polsku, że masa tego co się np. wrzuci do pieca i masa tego co wyszlo przez komin (z grubsza) się nie zmienia. A jeszcze bardziej po polsku: jak WRZUCISZ 50 kg mebli w kawałkach do pieca to otrzymasz 50 kg mebli tylko w postaci pyłów i gazów, które WDYCHASZ. Oczywiście te gazy to jakieś kosmicznie trujące benzoalfapireny, czy dioksyny a pyły to np. pył PM 2,5, który dostanie się nie tylko do samych płuc ale może przenikać do krwiobiegu a znim jeszcze dalej, do komórek Twojego ciała oraz ciał Twoich dzieci i sąsiadów .

Piszę o tym, bo chciałbym uruchomić u niektórych wyobraźnię: jak palisz śmieci to one NIE ZNIKAJĄ - jest ich TYLE SAMO, tylko zmieniają swoją postać (akurat na taką, którą łatwiej wchłonie ludzkie ciało np. Twoje, sąsiada lub Twojego dziecka). Jak będziesz się kiedyś zastanawiać, dlaczego ktoś znowu zachorował na nowotwór to się zastanów, czy nie przyłożyłes do tego ręki paląc byle czym (czy śmieciami) w piecu.

Jeśli uważasz, że problem Cię nie dotyczy, bo np. mieszkasz na wsi, gdzie "powietrze jest czyste" bo to przecież nie miasto, to najpierw wyjdź na zewnątrz i sprawdź jakie porosty rosną u Ciebie na drzewach - w większości przypadków raczej nie będą wskazywały na czyste powietrze (będą raczej miały plechę skorupkowatą).

Jeśli uważasz, że problem smogu dotyczy tylko wielkich miast to zastanów się dlaczego na Twojej ulicy czy osiedlu mgła pojawia się około godziny 18 nawet jak w okolicy poza miejscowością nie występuje. Najczęsciej to nie jest sama mgła tylko smoke i fog co tworzy smog.

Życzę wszystkim w Nowym Roku m.in. samych dobroci i czystszego powietrza, o które świadomie dbają wszyscy z myślą o przyszłych pokoleniach-naszych dzieciach.

niedziela, 11 września 2016

Why do we sleep? Jak współczesna cywilizacja zabija sen?

Senne stereotypy

Sen? No co Ty - śpisz? Wstawaj śpiochu! Nie marnuj czasu na sen! Kto rano wstaje, temu Pan Bóg daje!
A na grzyby to kiedy się chodzi? Tylko rano! Bardzo rano! Bo inaczej, ktoś wyzbiera grzyby za Ciebie ;) Ryby też rano biorą najlepiej.
No wyśpij się człowieku...
To wszystko jednak tylko stereotypy wynikające ze stosunkowo niewielkiej wiedzy większości nie-specjalistów na temat snu.

Walka ze snem

Współczesna cywilizacja WALCZY ze snem, naprawdę, i uważa sen za zło konieczne, za stratę czasu ("czas to pieniądz") - powtarzane są ciągle takie stereotypowe stwierdzenia zmierzające do deprecjacji snu.
Zauważyliście np. w ilu miejscach można dziś wypić kawę...żeby nie zasnąć? No tak czasem nie można zasnąć, ale chroniczne niewyspanie prowadzić może do bardzo niebezpiecznych następstw (wypadków, obniżenia odporności, zaburzeń snu, otyłości itd.).
Zastanawialiście się kiedyś dlaczego w ogóle śpimy?

Dlaczego śpimy?

Osobiście byłem bardzo zaskoczony, gdy wysłuchałem niezwykłej wypowiedzi prof. Russela Fostera - neurobiologa. Prostym językiem i z pasją opowiada oraz pokazuje jak ważny jest sen jak zmieniło się jego postrzeganie w ciągu wieków.
Zawsze byłem przekonany (jak większość ludzi), że sen pozwala tylko zregenerować siły - nic bardziej błędnego! To przede wszystkim "defragmentacja danych" w mózgu i jest niezwykle ważny przede wszystkim w procesach zapamiętywania, nauki (pomyśl o swoim dziecku przesiadującym po nocach przy komputerze, czy telefonie, które miewa trudności z zapamiętywaniem).

Czy naprawdę musimy spać?

Jak WAŻNY jest sen, higiena snu, jak nasza cywilizacja walczy ze snem, jak zasypiać bez problemu, jak w prosty sposób można walczyć z bezsennością, chronicznym zmęczeniem, czy nawet (w niektórych przypadkach) z chorobami psychicznymi, otyłością mającymi w niektórych przypadkach w sposób "mechanicystyczny" zależeć od zaburzeń snu, ile snu potrzebuje nastolatek a ile osoba starsza (nastolatek niekoniecznie 8 godzin, a osoby starsze wcale nie śpią krócej) możecie obejrzeć w tym oto niezwykłym wykładzie (można włączyć polskie napisy) na platformie TED - polecam!


I naprawdę trudno podczas tego wykładu usnąć :)

sobota, 5 lipca 2014

Genialna wizualizacja przemieszczającego się powietrza

Genialna wizualizacja ruchów powietrza!
Cóż mówić, im lepiej zwizualizowane są takie skomplikowane zjawiska, tym bardziej zrozumiałe - również dla młodych ludzi. Ciekaw jestem skąd pochodzą dane...ale efekt rewelacyjny! Można go obejrzeć tu.
Źródło: http://earth.nullschool.net

niedziela, 10 listopada 2013

Narodowe Święto (?) Niepodległości

Narodowe Święto Niepodległości obchodzimy już 95 raz. Poniżej garść refleksji, z którymi można się zgadzać lub nie, albo je rozwinąć - do czego zapraszam.
Po pierwsze nie powiem, ze mnie irytuje, bo to za mocne słowo, ale jakoś mi nie pasuje do tego naszego święta sposób jego świętowania, to znaczy najczęstszy sposób polegający na robieniu z niego kolejnego święta "martyrologicznego", obchodzonego wyłącznie w zadumie i atmosferze przygnębienia. Myślę, że tak być nie powinno. Przecież to święto odzyskania niepodległości, które powinno kipieć radością! I w cale nie mówię, że nie należy pamiętać o tych wszystkich, którzy za Ojczyznę oddali życie - wręcz przeciwnie - chwała im  i wieczna pamięć! Chodzi mi o przeniesienie pewnego akcentu a podkreślenie radosnego charakteru tego święta. Mówię o tym, ponieważ zdarza mi się być na tego typu uroczystościach obchodzonych właśnie w sposób jak najbardziej nie-radosny. Wydaje mi się, że niektórzy organizatorzy idą po najmniejszej linii oporu i od lat nie zmieniają programu jego obchodów (w sensie: nie sprawiają, by było to święto obchodzone bardziej radośnie). Oczywiście nie mam zamiaru tu nikogo niesłusznie krytykować - dobrze, że jest pewna  (odrodzona) tradycja obchodzenia tego święta, ale chodzi mi o to, by stało się to w końcu prawdziwie radosne wydarzenie w każdej lokalnej społeczności. Wydaje mi się, że w wielu miejscowościach właśnie ku temu zmierza świętowanie Narodowego Święta Niepodległości.
Po drugie jest jeszcze pewien aspekt edukacyjny tej sytuacji, który niech wybrzmi w tym retorycznym pytaniu: jeżeli będziemy obchodzić nasze Narodowe Święto Niepodległości w sposób smętny, przygnębiający, czy też bardzo mało atrakcyjny, to jak zachęcimy do jego obchodów szersze grono młodego pokolenia? Wielkie szczęście mają ci młodzi ludzie, którym patriotyzm zostanie zaszczepiony przez rodziców w domu, ale co z tymi (a nie jest ich mało), którzy takich patriotycznych zachowań z domu rodzinnego nie wynieśli. A skutek? O ile dobrze pamiętam w przedostatnim narodowym spisie powszechnym około 700 000 osób Polsce nie potrafiło określić swojej narodowości! Zapewne nie byli tam sami młodzi ludzie, którym "nie zaszczepiono poczucia narodowości", bo byli tam i ludzie starsi, np. "tutejsi", bardzo przywiązani do miejsca, w którym mieszkali całe życie i które kochają oraz cały zbiór innych przypadków, ale na pewno znaczny odsetek tej ogromnej liczby stanowili właśnie Ci pozbawieni poczucia narodowości nie z własnej winy, lecz przez niewłaściwe wychowanie patriotyczne w rodzinie (albo brak wychowania).
Jak taki młody człowiek ma kochać swój kraj i pracować tu dla niego i jednocześnie dla siebie? Jak ma z niego nie wyjechać nie posiadając poczucia przywiązania do niego - do swojej ojcowizny/Ojczyzny? Czy taki człowiek wróci tu kiedyś?
Można przy okazji zapytać siebie: a iluż z nas nie narzeka na "to państwo", "tą Polskę", "bo w Polsce", "bo w tym kraju to się nie da", "bo my, Polacy" przy swoich dzieciach, znajomych przez co zaszczepiamy im bądź kultywujemy narodowe narzekanie, gorzkie stereotypy, które potem pokutują w następnych pokoleniach...Powiedzmy temu wszyscy wreszcie STOP! i nie narzekajmy na własny kraj bezpodstawnie (bo tak, będąc konformistą, lub nie mając większego pojęcia o wartości swojej Ojczyzny "wypada" będąc w towarzystwie narzekaczy), a jeśli już to narzekajmy na konkretnych ludzi, bo to konkretni ludzie podejmują decyzje. Bierzmy także odpowiedzialność za naszą narodową wolność m.in. biorąc udział w wyborach. Wszakże, jak powiedział kiedyś ktoś mądry: "wolność raz dana, nie jest dana raz na zawsze", więc ją szanujmy, dzielmy się nią i rozwijajmy. A ta nasza wolność była-jest bardzo droga...

 
Krzyż Virtutti Militari-pomnik w rezerwacie Jata w miejscu dawnego obozu partyzanckiego.
Tu zawsze była wolna Polska (Niemcy nigdy tu nie weszli).

poniedziałek, 5 listopada 2012

„Nie pytaj, co twój kraj może zrobić dla ciebie (...)”

„Nie pytaj, co twój kraj może zrobić dla ciebie, zapytaj, co ty możesz zrobić dla swojego kraju” - te słowa wypowiedział J.F. Kennedy w dniu jego zaprzysiężenia na prezydenta USA 20 stycznia 1961 roku. Dlaczego je w tym miejscu przytaczam? Ponieważ są aktualne do dziś i przypominają mi się dość często wtedy, gdy słyszę wypowiedzi ludzi, którzy są wiecznie niezadowoleni z życia, z innych ludzi, władzy (no to jeszcze zrozumiem), że zupa za słona, że w mieście to się nic nie dzieje, że ronda są bez sensu, że powinno się zrobić tak albo inaczej, że o pamięć historyczną powinno się dbać a się nie dba, że "takie rzeczy to tylko w Polsce" i narzekają ...i powtarzają często utarte stereotypy, albo sami je tworzą. Tworzą  i powtarzają zamiast WZIAĆ SIĘ DO PRACY, ZACZĄĆ OD SIEBIE I ZMIENIAĆ RZECZYWISTOŚĆ, KTÓRA IM SIĘ AKURAT NIE PODOBA, LUB UWAŻAJĄ, ŻE POWINNO BYĆ INACZEJ. Tylko tak jakoś wychodzi, że gdy proponuję podjęcie własnych działań (konkretnych), aby tą rzeczywistość zmieniać, to często (na szczęście nie zawsze) wydaje mi się, że akurat tego nie słyszą. Nie chcę negować potrzeby zmian - owszem są Polsce, miastu, kulturze politycznej itd. bardzo potrzebne. Wiele trzeba rzeczy zmienić, naprawić, ale najszybciej zmiany zjadą wtedy, gdy zacznie się od samego siebie. Zabrzmialo to może jak w XIX-wieczne hasło "praca u podstaw", ale tak rzeczywiście jest - trzeba od podstaw, od siebie zacząć, by zmienić rzeczywistość na lepszą. Zrezygnować z roszczeniowej postawy wobec innych ludzi, czy państwa (czyli de facto nas wszystkich) i zacząć postępować konstruktywnie (nawet konstruktywnie krytykować a nie krytykować dla samego krytykowania), zrezygnować choć z odrobiny siebie. Może to jest, może to powinien być jeden z wielu przejawów współczesnego patriotyzmu?
Nierealne? Utopia? Mżonka?
Niekonstruktywnym i może nawet w pewnym sensie niemoralnym jest, by postępować w ten sposób dalej i nie zmieniać swojej postawy wobec otaczającej rzeczywistości.
Ludzie często narzekają na tą rzeczywistość i dostrzegają same złe jej strony jakby mieli klapki na oczach a przecież są i te lepsze. Może to też kwestia mediów, które serwują nam codzienną dawkę sensacyjnych (często dlatego, że negatywnych) informacji, może to też kwestia ludzi, którzy powtarzają stereotypy...Niemniej warto choćby spróbować wcielić w życie słowa nieżyjacego już prezydenta Kennedy'ego - na pewno lepiej spróbować, niż ciągle narzekać, bo wtedy jest szansa, że świat zacznie się zmieniać na lepsze.

czwartek, 26 lipca 2012

Operowe stereotypy

Opera kojarzy się wielu ludziom z nudą, z czymś na co nie warto tracić czasu, co nie może być ciekawe z samej swojej natury, no a już na pewno nie piękne. To jeden z wielu funkcjonujących w świecie stereotypów. Z resztą nie dziwię się temu. Sam kiedyś miałem podobnie nikłe pojęcie na ten temat. Teraz mam mniej nikłe :) Nie jestem fachowcem w tej dziedzinie. Niemniej chyba jakiś czas temu dorosłem do słuchania tego typu muzyki, czy do opery w ogólności. Może też trzeba czasu, by człowiek zaczął się interesować , czy doceniać takie dzieła. Na pewno, trzeba je też odkryć. Teatr, opera to najlepsze miejsce do tego. Muzyka na żywo, śpiew na żywo, stroje, żywi ludzie, którzy wkładają serce w to co robią - to przekonało niejednego o wartości opery, gdy obejrzał ja na żywo i przestała być już nudna, nieciekawa. Co tu dużo mówić, żaden najlepszy nawet sprzęt audio-video klasy "high end" nie jest w stanie (i nie będzie) oddać atmosfery, barwy dźwięku, obrazu opery, czy teatru. Można się przekonać o tym tylko porównując spektakl na żywo ze spektaklem z odtworzenia. Pamiętam z dzieciństwa czy czasów późniejszych, że rzeczywiście przedstawienia w TV mnie nudziły i zmieniło się to dopiero, gdy zacząłem jeździć raz na jakiś czas do teatru, czy opery. Pamiętam niektóre sceny do dziś, np. gdy zapachniały świeże ogórki na scenie (tak, tak) w czasie "Ślubów panieńskich" w Narodowym i gdy można było patrzeć na aktora na "wyciągnięcie ręki" zajmując miejsce w pierwszym rzędzie.
Na odbiór sztuki na pewno ma wpływ również znajomość jej treści, toteż warto zapoznać się z nią wcześniej, szczególnie gdy przedstawiana jest w innym języku. Ważne jest to również z innego powodu - czasem wystawiane sztuki to klasyki pisane np. w XVII wieku, czasem też na podstawie wydarzeń historycznych, czy dzieł których treści się dziś nie opracowuje w szkole, po prostu nie są powszechnie znane. Stąd lepiej się z nimi zapoznać zawczasu tak, aby wiedzieć co się ogląda. Podobnie jest z wycieczkami - kto jeździ, ten wie, że jeśli wie się, gdzie się jedzie, zna się historię terenu, jego atrakcje itd. to taka wycieczka jest bardziej udana i wartościowa, niż wycieczka bez takiego przygotowania.
Najważniejsze chyba jednak to otworzyć się na sztukę.
W filmie zamieszczonym w tym poście tekst jest chyba po włosku, ale nawet włoskiego nie rozumiejąc a wiedząc, że śpiewają Izraelici uwięzieni przez Nabuchodonozora, czuje się ich tęsknotę za ojczyzną. Wykonanie tej partii "Nabucco" Verdiego miało miejsce bodajże w 2002 roku w Metropolitan Opera w Nowym Jorku. Z tego, co udało mi się dowiedzieć, to był jeden, jedyny raz kiedy chór bisował nie kończąc jeszcze opery. Cóż, nie ma się co dziwić. Wystarczy posłuchać.
Daj sobie 9 minut odpoczynku i "czyszczenia słuchu". Jeśli możesz - zwiększ głośność lub nałóż słuchawki. Zapraszam na przepiękny fragment, majestatycznej klasyki włoskiego mistrza opery. Polecam.


P.S. Warto zwrócić uwagę na śpiewających a szczególnie na ich postawy. Nie jest łatwo śpiewać w pożądany sposób siedząc, czy leżąc. Majstersztyk.

środa, 18 lipca 2012

Odbiornik do kuchni - Eltra Pelikan

Kilka tygodni temu rodzice poprosili mnie, aby kupić im radio do kuchni. Warunki jakie miało spełniać: niezbyt duże, ma "ładnie grać" i się nie psuć no i oczywiście ma być tanie. Zanim kupiłem, nagooglowałem się z żoną w sieci. Znaleźliśmy. Kupiliśmy nawet do swojej kuchni identyczne. A dlaczego?
Ku mojemu miłemu zaskoczeniu Eltra Pelikan - bo tak się nazywa ten odbiornik (tak tak, ELTRA) - spełniał wszystkie wyżej wymienione wymogi a na dodatek po dłuższym użytkowaniu uważam, że jak na odbiornik za ok. 70 pln ma mnóstwo innych zalet:
  • świetny, prosty, nowoczesny design i solidne wykonanie - naprawdę dawno już nie widziałem tak dobrze zrobionego i ładnie zaprojektowanego odbiornika za tą cenę
  • jest tam kilka plastikowych części, ale nic w nim nie skrzypi i nie ma luzów podczas użytkowania.
  • duże pokrętło strojenia pozwalające na dokładne dostrojenie do sygnału. Proste w obsłudze
  • dwa najpopularniejsze pasma radiofoniczne w Polsce - UKF (FM) i fale długie (LW)
  • bardzo dobra czułość i selektywność (na ucho krótkofalowca) na UKF-ie i całkiem  przyzwoita na długich. Antena to kilkadziesiąt cm drutu zwiniętego w spiralkę, którą można odwinąć i dowolnie ukształtować w miejscu, gdzie się je postawi, aby odbiór był jak najlepszy
  • drewniana obudowa i dobrej jakości głośnik oraz tuba z tyłu obudowy sprawiają, że dźwięk z odbiornika jest bardzo przyjemny, miękki, dobrze stonowany. Przy maksymalnej głośności nie ma dużych zniekształceń, zbędnego dudnienia

poniedziałek, 16 kwietnia 2012

Otwarty dostep do treści naukowych

Przegladając sieć znalazłem stronę http://otwartymandat.pl/, gdzie można się podpisać pod apelem o wprowadzenie otwartego dostępu do treści naukowych w Polsce do  instytucji finansujących naukę.
Nauka powinna trafiać "pod strzechy". W końcu jest dla ludzi i nalezy ją upowszechniać wszelkimi możliwymi sposobami a teraz, w dobie powszechnej komunikacji elektronicznej jest ku temu bardzo dobra okazja.
Podpisałem się pod tym apelem. Dlaczego? Właśnie dla tego. Spotkałem się już wielokrotnie z sytuacją, kiedy instytucja  naukowa  finansowana z budżetu państwa, czytaj: z podatków nas wszystkich ogranicza prawo do korzystania z dóbr nauki (np. poprzez wprowadzanie opłat za udostępnienie danych), którą finansujemy z własnych kieszeni. To niedopuszczalne i niemoralne oraz niesprawiedliwe. Poza tym ograniczające rozwój kraju.
W Stanach Zjednoczonych dostęp do danych wypracowanych przez placówki rządowe jest łatwiejszy (mimo funkcjonowania wielu prywatnych firm realizujacych badania naukowe). Przykładem jest np. USGS (United States Geological Survey), która udostępnia znaczne ilości danych przestrzennych w postaci wektorowej, czy slużba meteorologiczna. Przyczynia się to np. do ograniczenia strat wywołanych kataklizmami. Jeśli ktoś chce sprawdzić jak jest u nas, wystarczy spróbować poprosić o udostepnienie danych meteorologicznych...
Mam nadzieję, że dojdzie do liberalizacji przepisów w tym zakresie.
Mam też nadzieję, że wielu ludzi "starej daty" pracujacych w placówkach fiansowanych przez nas wszystkich, np. muzeów przekona się wreszcie, że udostępnienie starych, archwialnych dokumentów, zdjęć itp. w wersji cyfrowej "pro publico bono" przynieść może tylko same korzyści. Mogą być nimi: ochrona przed zupełnym, fizycznym ich zniszczeniem, publikacja materiałów praktycznie bez kosztów druku, wzrost zainteresowania i poziomu wiedzy społeczeństwa a w efekcie może i osobiste odwiedzenie placówek do których nigdy młody człowiek by nie przyszedł, chociażby z powodu chęci zobaczenia oryginału dokumentu, czy pogłębienia wiedzy.
Czy to możliwe???
To fakt, który dzieje się m.in. na tej stronie: http://www.nac.gov.pl/ i mam nadzieję, że takich inicjatyw bedzie coraz więcej. Cyfryzacja i udostępnianie on-line starych dokumentów i zdjęć to przyszłość, ich nie cyfrowanie i nieudostępnianie to ich fizyczna zagłada a także upadek muzealnictwa w wersji sprzed roku 1989, kiedy eksponaty można było oglądać tylko w gablocie i nie można było ich dotykać a materiały źródłowe pieczołowicie zamykano w szafach i udostępniano tylko "od święta" i z trudnościami.

sobota, 24 marca 2012

Istota klonu.

Niewątpliwie ten klon (patrz: film) jest klonem, ponieważ ma w sobie najwiecej "pierwiastka klonu" ;) Jest w nim zawarta sama istota klonowości - klon w najczystszej postaci. Klon sensu stricte. Poza tym, że jest klonem ksiązkowym, to na dodatek jest piękny. A moze by tak objąć go ochroną w postaci pomnika przyrody? Zdjecia Kolegi Artura :)

piątek, 24 lutego 2012

Schooll kills creativity?

Będąc wczoraj na szkoleniu zobaczyłem film, który powinien zobaczyć każdy refleksyjny i konstruktywny nauczyciel. Myślę, że daje dużo do myślenia i jest inspirujący. Warto słuchać młodzieży (oczywiście filtrując i poddając konstruktywnej krytyce informacje zwrotne od nich), ponieważ można się wiele od niej nauczyć a przynajmniej podejmować próby bycia lepszym nauczycielem niezaleznie od tego, czy jest się "nauczycielem z powołania", czy traktuje się swój zawód tylko jak "rzemiosło".



poniedziałek, 20 lutego 2012

Profesor

Wczoraj odbyły się uroczystości związane z 90-tymi urodzinami Władysława Bartoszewskiego. Przy tej okazji przyszło mi wcześniej przejrzeć kilka stron z nim związanych, w tym, z komentarzami dotyczącymi tytułu profesora, którego osobiście nie używa, ale którego używają wobec niego inni. W rzeczy samej, Władysław Bartoszewski ma wiele doktoratów honoris causa, jeden tytuł profesora-gościa na jednym z niemieckich uniwersytetów, który otrzymał już -naście albo i -eścia lat temu, ale nie ma tytułu profesora zwyczajnego. Myślę jednak, że nazywanie go profesorem przez wielu ludzi nie przywiązujących wagi do tego, co napisałem we wcześniejszym zdaniu jest i uzasadnione i zasłużone. Słuchając jego wypowiedzi (z którymi można się zgadzać lub nie), czytając jego artykuły, książki nie można zaprzeczyć, iż jest wybitnym intelektualistą, oratorem, erudytą, człowiekiem niepokornym - nonkonformistą, z którego ust wypływa (najczęściej) mądrość (w tym życiowa) i który zapewne zostałby nazwany przez ludzi go znających mędrcem (stare, niemal zapomniane słowo), gdyby żył kilka wieków wcześniej. Ten tytuł został do niego "przyczepiony" przez ludzi, drogą prawie naturalną, wynikajacą z poznania jego dorobku pisarskiego, ale również z wystapień i działalności publicznej, gdzie pokazał, że jest rzeczywiście człowiekiem mądrym, zasługującym na nazwanie go profesorem. Dziwi mnie fakt, że tak wielu jego przeciwników ma mu to za złe, że on sam jest tak nazywany przez wielu ludzi (sam nie używa tego tytułu). To trochę podobna sytuacja do tej w szkołach ponadgimnazjalnych - do dziś wielu rodziców (szczególnie) używa wobec nauczycieli posiadających tytuł magistra (rzadziej doktora nauk) tytułu profesora i tak się do nich zwraca - młodzież częściej skrótowo: "sorze". Nikt nikomu nie ma za złe tej chyba już z dawien dawna - tradycji, mającej niegdyś podkreślać może i rangę samej szkoły a może i nauczycieli szkół ponadgimnazjalnych. Nikt pewnie też by się onie obraził (nie znam takiego przypadku), gdyby uczniowie i rodzice zwracali się do nauczycieli tych typów szkół per magister.
Wracajac do Władysława Bartoszewskiego myślę, że dla wielu ludzi jest on poprostu wzorem do naśladowania, wzorem postawy życiowej - nauczycielem, profesorem prawych, mądrych, działających zawsze pro publico bono sumień.