piątek, 25 lutego 2011

Ludzie na walizkach

"Ludzie na walizkach" - jest taki program w RELIGIA TV, jest też tytuł książki, obydwa jednego autorstwa - Szymona Hołowni. Przeczytałem książkę (pochłonąłem), czasem zdarza mi się obejrzeć program i kilka myśli mi się przez głowę przewija ciągle, prawie za kazdym razem, gdy go oglądam lub przypomnę sobie książkę. Po pierwsze, większość z nas t.j. zabieganych, zwykłych ludzi, zajętych dniem dzisiejszym, teraźniejszością w najpełniejszym wydaniu, nie zwraca uwagi na rzeczy najważniejsze: Boga, zdrowie, sens życia i pracy, "małe radości", czy jak kto woli przyjemności, miłość itd. Nie doceniamy wielu cennych rzeczy. Nie zwracamy uwagi najczęściej do czasu, kiedy Stwórca nie wetknie Bożego palca w nasze życie i nie zaingeruje w nie w jakiś sposób.
Po drugie, ludzie, którzy występują w tym programie, często mocno doświadczeni przez życie, Pana Boga, nie narzekają na to co ich spotkało i nie rozczulają się nad sobą. Nie znaczy to, że się wcale nie załamują, że nie przeżywają, lub przeżyli buntu - wręcz przeciwnie, to przecież ludzie. Ale często chyba wkładają wręcz nadludzki wysiłek, żeby sobie ze swoimi problemami poradzić. Z reguły są bardzo pogodni, pogodzeni ze sobą i z resztą świata, widzący sens, głęboki sens w tym, czym zostali doświadczeni i dość optymistyczni, pełni wiary, nie poddający się, wręcz - chciałoby się powiedzieć: optymiści.
Po trzecie jestem dla nich, dla tego jacy są i jak potrafią żyć pełen podziwu i szacunku.
Po czwarte, po przeczytaniu książki współczuję i nabieram jeszcze większego szacunku dla lekarzy z powołania, którzy stoją na codzień nie tylko przed problemami natury medycznej (jak ratować życie i zdrowie człowieka i jak to zrobić, by NFZ za to zapłacił), ale - coraz częściej - natury etycznej, czy bioetycznej. Chyba pierwszy raz czytałem o dylematach lekarzy będących na ich porządku dziennym, np. o tym jak czasem trudno jest stwierdzić śmierć człowieka. Oczywiście są określone procedury w trakcie orzekania o zgonie, ale okazuje się, że są wyjątkowe sytuacje, kiedy stwierdzić śmierć bywa niezwykle trudno - i tu pojawia się np. pytanie o to czy odłączać już aparaturę podtrzymujacą życie, czy nie. Dawniej - dajmy na to 100, czy 300 lat temu pewnie nie było tylu dylematów, ale wraz z rozwojem techniki i pogłębianiem wiedzy medycznej życie ludzkie może być nie tylko coraz dłużej podtrzymywane/wydłużane, ale również  ratowane od coraz wcześniejszych jego etapów (noworodki). I dobrze. Jednak wraz z przesuwaniem granic ratowania/wydłużania życia rodzą się medyczne dylematy. O tym między innymi pisze Hołownia w sowjej książce, do której wybrał kilka krótkich rozmów ze swoimi gośćmi. Lektura daje sporo do myślenia, przypomina, że na pozór proste rzeczy wcale takie nie są, ale również, że są ludzie, którzy nie poddają się życiu, którzy żyją wiarą, nadzieją, miłością, którzy potrafią widzieć i docenić w życiu rzeczy najważniejsze (o których my zapominamy), którzy są wzorem człowieka przez duże "c".
Cóż, tak na koniec chciałbym tylko polecić książkę (w zasadzie wszystkie jego książki) i program i...bloga Szymona Hołowni. Miło jest zanurzyć swój intelekt w jego tekstach.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz